Jest taka nalewka, która się nazywa "Babskie Łzy". Przepis na nią jest nieskomplikowany, ot piwo, cukier, cukier waniliowy i spirytus. Więc skąd łzy w nazwie? Ze szczęścia? Jeśli butelka świeżo odkorkowana to tak. Ale gdy pokazuje się dno i z butelki niewiele już można wycisnąć, pojawiają się łzy smutku i tęsknoty. Natomiast gdy przychodzi do nawarzenia kolejnej porcji nalewki do oczu napływają łzy rozpaczy i niedowierzania, bo przepis choć prosty, zwieńczony jest takim oto wrednym zdaniem: "szczelnie zamknąć i odstawić na przynajmniej 6 miesięcy".
I pozostaje nam się zalać. Łzami, póki co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz